10:07:00
PODSUMOWANIE STYCZNIA: COŚ DLA WIELBICELI KOTÓW, NAJLEPSZY SERIAL, ULUBIONE KOSMETYKI, W CZYM PÓJDĘ DO ŚLUBU, NOWY ULUBIENIEC Z YOUTUBE
Uczę się, więc mnie wessało:x Wrzucam już podsumowanie miesiąca, kosztem kilku rozdziałów książki do Surowców i składników kosmetycznych. Także ten... licze, że poczytacie i wyrazicie ubolewanie nad mym losem przeklętym^^
Ulubione kosmetyki
1. Artdeco, Camouflage Cream, odcień nr 3
Jestem przemile zaskoczona genialną pigmentacją tego kamuflażu. Używam go do konturowania czoła i mimo zapewnień pani z Douglasa - wcale nie potrzeba fixera, by dobrze się prezentował przez cały dzień. Ma magnetyczne dno, więc łatwo można go przytwierdzić do dowolnej paletki. Ja pozostawiłam go samemu sobie i noszę w torebce do kamuflowania niedoskonałości podczas dnia:)
2. Inglot, lakier nr 938
Nosz
rewelka! Uwieeelbiam ten kolor, konsystencję inglotowych lakierów i ich
bardzo dobrą trwałość. Z przyjemnością hoduję paznokciedla tego
magnetycznego połysku. Wiecie, taki fioletowy blask drobinek:P
3. Pierre Rene, puder ryżowy nr 00.
Transparentny puder do utrwalania makijażu. Jest tak cholernie wydajny, że po paru miesiącach użytkowania muszę go w końcu dodać do ulubieńców:) Czasem (po kwasach, na kiepskim kremie) zdarza mu się, że zacznę się świecić w ciągu dnia. Na szczęście wygląda wciąż hiper natura,nie i nie pozwala ważyć się kosmetykom 'pod spodem'. No i pod oczami wygląda bajecznie. Wklepuję go bardzo dużo, bo i korektora muszę używać dosyć obficie.Utrzymuje wszystko w najlepszym porządku i nie podkreśla zmarszczek.
4. Bielenda CC Cream 10w1
Na początku się nie polubiliśmy. Zdziwiła mnie jego zielona barwa:P Byłam pewna, ze to zwykły, korygujący CC-podkład. Ten jednak ma zieloną barwę i przeznaczony jest konkretnie do tuszowania czerwonych tonów. Dopiero, kiedy raz przez cały dzień chodziłam bez makijażu, zauważyłam, że faktycznie skóra wygląda bardzo ładnie. Teraz chętnie stosuję go pod makijaż dla wyrównania kolorytu.
Jak to przed sesją, wróciłam do oglądania seriali. Został mi ostatni sezon Breaking Bad i postanowiłam zakończyć naszą toksyczną relację, póki mam jeszcze względnie dobre oceny:D
Gaddjemit faksiet! *.* Nadeszła scena końcowa, w tle słyszę Badfinger. Przez ostatnie kilkanaście odcinków mówiłam sobie 'Nie, nie, nie! Walter to menda nie darzę go najmniejszą nicią sympatii! Wal się Walt!'. No i oczywiście poległam. Te otwarte zakończenie w połączeniu z 'Baby blue', którego tekst jest jakby inspiracją dla całej historii. Jednak autorzy pozostawili mnie z zapartym tchem, otwartym zakończeniem i niewyjaśnioną historią tej piosenki, którą mógł by wyśpiewać sam Mr White:)
Gaddjemit faksiet! *.* Nadeszła scena końcowa, w tle słyszę Badfinger. Przez ostatnie kilkanaście odcinków mówiłam sobie 'Nie, nie, nie! Walter to menda nie darzę go najmniejszą nicią sympatii! Wal się Walt!'. No i oczywiście poległam. Te otwarte zakończenie w połączeniu z 'Baby blue', którego tekst jest jakby inspiracją dla całej historii. Jednak autorzy pozostawili mnie z zapartym tchem, otwartym zakończeniem i niewyjaśnioną historią tej piosenki, którą mógł by wyśpiewać sam Mr White:)
Nowa ulubienica z youtube'a
Ucząc się do sesji odkrywam najwięcej świetnych kanałów na youtube:P Trafiłam na recenzję zestawu pędzli BH Cosmetics. Sama mam jeden zestaw od nich i jestem w nim zakochana, więc kliknęłam. A tu totalne zaskoczenie. 11 pędzli Nudziara zrecenzowała w niecałe 6 minut! Z reguły taką ilość włosia dziewczyny opisują godzinami i wyłączam filmik po 4 minutach, bo ile można słuchać o skośnym pędzelku do eyelinera.
Nudziara to rzeczowa kobietka!:) Subnęłam natychmiast, bo filmy są naprawdę różnorodne. Od ciekawych vlogów po porady kosmetyczne. Nie rozumiem czemu ma tak mało wyświetleń! A, i wygląda jak Cameron Diaz:P
Koteł zawsze spoko
Kontunuując wciąż aktualny temat sesji... mam świetnego tumblerka, który możecie namiętnie przeglądać zamiast się uczyć. Jeśli nie lubisz kotów, to lepiej nie klikaj w link. KLIK
Gdy w kościele biją dzwony...(a autorka nawet nie jest katoliczką, tylko ma problem z podtytułami)
Jeśli sobie pomyślałaś, że już się chajtam (tytuł), to niestety muszę Cię rozczarować:P Natrafiłam po prostu na artykuł z sesją sukni ślubnych Liz Martinez.
Zero bufiaststości, żadnych wypchanych w biuście gorsecików. Te suknie są jak własna skóra. A przynajmniej moja *.*
Koteł zawsze spoko
Kontunuując wciąż aktualny temat sesji... mam świetnego tumblerka, który możecie namiętnie przeglądać zamiast się uczyć. Jeśli nie lubisz kotów, to lepiej nie klikaj w link. KLIK
punio |
Gdy w kościele biją dzwony...(a autorka nawet nie jest katoliczką, tylko ma problem z podtytułami)
Jeśli sobie pomyślałaś, że już się chajtam (tytuł), to niestety muszę Cię rozczarować:P Natrafiłam po prostu na artykuł z sesją sukni ślubnych Liz Martinez.
Zero bufiaststości, żadnych wypchanych w biuście gorsecików. Te suknie są jak własna skóra. A przynajmniej moja *.*
Chyba będę musiała wyjść za mąż kilka razy, bo zakochałam się w połowie kolekcji:P
No to tyle. Wracam do nauki, bo w tym roku wyjątkowo późno kończę pisać wszelakie egzaminy.